Wstałam bardzo wcześnie, leniwie zeszłam z łóżka, udałam się do łazienki, gdzie wzięłam poranny prysznic, umyłam włosy i dokładnie je wysuszyłam. Wyjęłam z szafki dżinsy, niebieską bluzkę a na głowie zawiązałam banderę.
Po schodach zeszłam na dół i skierowałam się w stronę kuchni gdzie rodzice jedli śniadanie. Uśmiechnęłam się na przywitanie.
- Może jednak zadzwonię po ciocie Helenę żeby z tobą została kiedy nas nie będzie? - zasugerowała mama.
- mamo daj spokój, mam piętnaście lat. Poradzę sobie - burknęłam siadając do stołu.
Rodzice co roku jeżdżą na jakiś zjazd miłośników natury, czy coś takiego. Mama bardzo kochała, zresztą kocha nadal podróżować.
- Na pewno?
- Na pewno. Rok temu sobie poradziłam to i teraz sobie poradzę - upiłam łyk herbaty i sięgnęłam po tosta
- No dobrze, to my się już będziemy zbierali - odeszła od stołu i udała się w stronę drzwi
- Czekam w samochodzie - rzucił tata i wyszedł z domu
- No dobrze, dbaj o siebie - mocno mnie przytuliła
- Bawcie się dobrze - odwzajemniłam uścisk - Pa - dodałam kiedy mama otwierała drzwi frontowe.
- Pa - wyszła.
Po południu umówiłam się z moim chłopakiem. Poszliśmy do kina, na szejka, do parku i tak zleciał prawie cały dzień
- O, Witaj Lucy
- Cześć Eleno, jest Stella?
- Tak, u siebie w pokoju - uśmiechnęła się do mnie i wskazała ręką żebym weszła do środka.
Przechodząc przez salon dostrzegłam siedzącego na kanapie Nicholasa, który oglądał jakiś talk-show.
- Cześć Lucky - rzekł
- Cześć Nicky - odparłam. Wiedziałam, że on również nie cierpi gdy mówi się tak do niego. Na schodach napotkałam Mac'a
- Hej Mac - uśmiechnęłam się
- Hej Lucy, wiesz, że robisz się ładniejsza? - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech - zwłaszcza z tyłu - dodał gdy go minęłam
- Spadaj Mac - wybuchłam śmiechem. Udało mi się kopnąć go w tyłek.
Kiedy weszłam do pokoju Stell, leżała wyciągnięta na łóżku z laptopem u boku. Usiadłam na brzegu łózka obok niej.
- Sorry, że cię wczoraj zabrałam na tą imprezę - wymamrotałam
- Przestań, fajnie było - uśmiechnęła się do mnie - zostajesz dziś na noc?
- Ta, rodzice znowu wyjechali, pomęczysz się ze mną calutki tydzień - odparłam
Nie mięło dwadzieścia minut, a drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Nicholas
- Mogę na chwilę ?
- Jeśli musisz - burknęłam pod nosem. Stella uniosła głowę i kiwnęła głową w jego stronę.
- Idziesz z nami do klubu? - spojrzał na mnie i znowu przeniósł wzrok na siostrę - ją też możesz wziąć
- Ta jasne, czemu nie - odparła. O nie, wieczór w towarzystwie Nicholasa? Gorzej być nie mogło.- za dziesięć minut będziemy gotowe.
- Ok - zniknął za drzwiami.
Klub był jakieś dwadzieścia minut drogi od domu. Samochodem kierował Mac, obok niego siedział Nicholas a ja i Stell jak zwykle z tyłu. Kiedy dojechaliśmy była godzina 21:00.
- Ej Lucky, czy to przypadkiem nie jest samochód twojego chłopaka? Jak mu tam? Chrisa?
- Czy jednemu psu na imię Burek ? - burknęłam i razem ze Stell poszłyśmy w kierunku wejścia.
W sali było mnóstwo ludzi, muzyka była znośna. Pomieszczenie przeszywały przeróżna światła.
Pomaszerowałam razem z przyjaciółką na parkiet, Stell świetnie się ruszała. Poszłam w ślad za nią, zamknęłam powieki i zaczęłam poruszać się w rytm muzyki.
* Oczami Stell *
Dobrze, że Lucy dała się wyciągnąć do tego klubu. Jak na nią to całkiem nieźle się rusza. A ten samochód to na pewno przypadek. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. Odkręciłam się. Przede mną stał oszałamiająco przystojny chłopak. Wyglądał na 17-18 lat.Miał na sobie trampki, czarne dżinsy, niebieski podkoszulek i białą bejsbolówkę. Włosy ciemne, krótkie potargane.
- Nie bój się, nie gryzę, a jeśli nawet, to obiecuję, że będzie to przyjemny ból - uśmiechnął się łobuzersko. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Więc tylko położyłam rękę na jego piersi, uśmiechnęłam się i odeszłam. Złapałam Lucy za rękę i poszłyśmy w stronę baru.
- Lucy?
- Co jest?
- Lepiej się odkręć - kiwnęłam głową.
- Co to kurwa ma być? Przy jednym ze stolików, Chris jej chłopak obmacywał się z jakąś dziewczyną. Wiedziałam, że Lucy wpadnie w szał.
* Oczami Lucy *
Co to kurwa miało być? Nie wierzę, że on to robi.
- Muszę wyjść - rzuciłam i pobiegłam w stronę wyjścia.
- Lucy zaczekaj - usłyszałam wołanie Stell, ale się nie zatrzymałam. Jestem taka zła, co za dupek.
Przed wyjściem stało kilku mężczyzn, nie wiem, mieli może po dwadzieścia lat. Każdy z nich był łysy, dobrze zbudowany, miał spodnie moro. Podeszłam do nich.
- Przepraszam, mają panowie może jakiś łom albo bejsbol?
- Może mamy, może nie - odpowiedział jeden z nich.
- Pożyczycie mi na chwilę?
- Okej, a można wiedzieć po co panience taka zabawka ? - powiedział drugi i wręczył mi bejsbol z metalową końcówką.
- Dzięki, zaraz odniosę - rzuciłam i skierowałam się w stronę zaparkowanego samochodu Chrisa.
Wiem, że mogę mieć problemy za to co zrobię, ale teraz jest to dla mnie nie ważne. Dotarłam do samochodu. Zamachnęłam się i uderzyłam raz. Przednia szyba rozsypała się w drobny mak. Dwa i trzy. Dach samochodu zdobią dwa duże wgniecenia. Obeszłam samochód naokoło i uderzyłam kolejny raz.
- Hej Lucy, co ty kurwa wyprawiasz!? - usłyszałam za sobą wrzaski Nicholasa. O nie, jeszcze jego tu brakowało.
- Zostaw mnie - krzyknęłam i uderzyłam jeszcze raz w tył samochodu.
Nicholas podbiegł do mnie i wyrwał mi bejsbol z rąk.
- Uspokój się, okej ? - głos miał łagodniejszy - chodź - podszedł bliżej i przytulił mnie mocno. Nie miałam siły nic mówić . Zaczęłam szlochać w jego pierś.
_____________________________________
Hej, mam wielką prośbę Czytasz = komentuj ;)
Proszę, powiedzcie czy nadaję się, by kontynuować .