czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 2

" Wzięłam prysznic, założyłam luźną  koszulkę i poszłam do swojego pokoju. Byłam jednocześnie zła i śpiąca, więc szybko położyłam się do łóżka. "

Wstałam bardzo wcześnie, leniwie zeszłam z łóżka, udałam się do łazienki, gdzie wzięłam poranny prysznic, umyłam włosy i dokładnie je wysuszyłam.  Wyjęłam z szafki dżinsy, niebieską bluzkę a na głowie zawiązałam banderę.
Po schodach zeszłam na dół i skierowałam się  w stronę kuchni gdzie rodzice jedli śniadanie. Uśmiechnęłam się na przywitanie.
- Może jednak zadzwonię po ciocie Helenę żeby z tobą została kiedy nas nie będzie? - zasugerowała mama.
- mamo daj spokój, mam piętnaście lat. Poradzę sobie - burknęłam siadając do stołu.
Rodzice co roku jeżdżą na jakiś zjazd miłośników natury, czy coś takiego. Mama bardzo kochała, zresztą kocha nadal podróżować. 
- Na pewno?
- Na pewno. Rok temu sobie poradziłam to i teraz sobie poradzę - upiłam łyk herbaty i sięgnęłam po tosta
- No dobrze, to my się już będziemy zbierali - odeszła od stołu i udała się w stronę drzwi
- Czekam w samochodzie - rzucił tata i wyszedł z domu
- No dobrze, dbaj o siebie - mocno mnie przytuliła
- Bawcie się dobrze - odwzajemniłam uścisk - Pa - dodałam kiedy mama otwierała drzwi frontowe.
- Pa - wyszła.

 Po południu umówiłam się z moim chłopakiem. Poszliśmy do kina, na szejka, do parku i tak zleciał prawie cały dzień

Pod wieczór udałam się do Stell, moi rodzice wyjechali, więc mogłam zostawać u niej na noc. Nasi rodzice przyjaźnią się od czasów studiów, więc rodzice Stell nie mają nic przeciwko, że spędzam u nich dużo czasu. Kiedy zapukałam do ich domu, drzwi otworzyła mi  Elena, matka Stell. Była wysoką blondynką o niebieskich oczach. Ubrana w ołówkową spódnice, białą koszulę i czarny żakiet.
- O, Witaj Lucy
- Cześć Eleno, jest Stella?
- Tak, u siebie w pokoju - uśmiechnęła się  do mnie i wskazała ręką żebym weszła do środka.
Przechodząc przez salon dostrzegłam siedzącego na kanapie Nicholasa, który oglądał jakiś talk-show.
- Cześć Lucky - rzekł
- Cześć Nicky - odparłam. Wiedziałam, że on również nie cierpi gdy mówi się tak do niego. Na schodach napotkałam Mac'a
- Hej Mac - uśmiechnęłam się
- Hej Lucy, wiesz, że robisz się ładniejsza? - na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech - zwłaszcza z tyłu - dodał gdy go minęłam
- Spadaj Mac - wybuchłam śmiechem. Udało mi się kopnąć go w tyłek.
Kiedy weszłam do pokoju Stell, leżała wyciągnięta na łóżku z laptopem u boku. Usiadłam na brzegu łózka obok niej.
- Sorry, że cię wczoraj zabrałam na tą imprezę - wymamrotałam
- Przestań, fajnie było - uśmiechnęła się do mnie - zostajesz dziś na noc? 
- Ta, rodzice znowu wyjechali, pomęczysz się ze mną calutki tydzień - odparłam
Nie mięło dwadzieścia minut, a drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Nicholas
- Mogę na chwilę ?
- Jeśli musisz - burknęłam pod nosem. Stella uniosła głowę i kiwnęła głową w jego stronę.
- Idziesz z nami do klubu? - spojrzał na mnie i znowu przeniósł wzrok na siostrę - ją też możesz wziąć 
 - Ta jasne, czemu nie - odparła. O nie, wieczór w towarzystwie Nicholasa? Gorzej być nie mogło.- za dziesięć minut będziemy gotowe.
- Ok - zniknął za drzwiami.

Klub był jakieś dwadzieścia minut drogi od domu. Samochodem kierował Mac, obok niego siedział Nicholas a ja i Stell jak zwykle z tyłu. Kiedy dojechaliśmy była godzina 21:00.
- Ej Lucky, czy to przypadkiem nie jest samochód twojego chłopaka? Jak mu tam? Chrisa?
- Czy jednemu psu na imię Burek ? - burknęłam i razem ze Stell poszłyśmy w kierunku wejścia.
W sali było mnóstwo ludzi, muzyka była znośna. Pomieszczenie przeszywały przeróżna światła.
Pomaszerowałam razem z przyjaciółką na parkiet, Stell świetnie się ruszała. Poszłam w ślad za nią, zamknęłam powieki i zaczęłam poruszać się w rytm muzyki.
 * Oczami Stell *
Dobrze, że Lucy dała się wyciągnąć do tego klubu. Jak na nią to całkiem nieźle się rusza. A ten samochód to na pewno przypadek. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. Odkręciłam się. Przede mną stał oszałamiająco przystojny chłopak. Wyglądał na 17-18 lat.Miał na sobie trampki, czarne dżinsy, niebieski podkoszulek i białą bejsbolówkę. Włosy ciemne, krótkie potargane.
- Nie bój się, nie gryzę, a jeśli nawet, to obiecuję, że będzie to przyjemny ból - uśmiechnął się łobuzersko. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Więc tylko położyłam rękę na jego piersi, uśmiechnęłam się i odeszłam. Złapałam Lucy za rękę i poszłyśmy w stronę baru.
- Lucy?
- Co jest?
- Lepiej się odkręć - kiwnęłam głową.
- Co to kurwa ma być? Przy jednym ze stolików, Chris jej chłopak obmacywał się z jakąś dziewczyną. Wiedziałam, że Lucy wpadnie w szał.
* Oczami Lucy *
Co to kurwa miało być? Nie wierzę, że on to robi.
- Muszę wyjść - rzuciłam i pobiegłam w stronę wyjścia.
- Lucy zaczekaj - usłyszałam wołanie Stell, ale się nie zatrzymałam. Jestem taka zła, co za dupek.
Przed wyjściem stało kilku mężczyzn, nie wiem, mieli może po dwadzieścia lat. Każdy z nich był łysy, dobrze zbudowany, miał spodnie moro. Podeszłam do nich.
- Przepraszam, mają panowie może jakiś łom albo bejsbol?
- Może mamy, może nie - odpowiedział jeden z nich.
- Pożyczycie mi na chwilę? 
- Okej, a można wiedzieć po co panience taka zabawka ? - powiedział drugi i wręczył mi bejsbol z metalową końcówką.
- Dzięki, zaraz odniosę - rzuciłam i skierowałam się w stronę zaparkowanego samochodu Chrisa.
Wiem, że mogę mieć problemy za to co zrobię, ale teraz jest  to dla mnie nie ważne. Dotarłam do samochodu. Zamachnęłam się i uderzyłam raz. Przednia szyba rozsypała się w drobny mak. Dwa i trzy. Dach samochodu zdobią dwa duże wgniecenia. Obeszłam samochód naokoło i uderzyłam kolejny raz.
- Hej Lucy, co ty kurwa wyprawiasz!? - usłyszałam za sobą wrzaski Nicholasa. O nie, jeszcze jego tu brakowało.
- Zostaw mnie - krzyknęłam i uderzyłam jeszcze raz w tył samochodu.
Nicholas podbiegł do mnie i wyrwał mi bejsbol z rąk.
- Uspokój się, okej ? - głos miał łagodniejszy -  chodź - podszedł bliżej i przytulił mnie mocno. Nie miałam siły nic mówić . Zaczęłam szlochać w jego pierś.

_____________________________________
Hej, mam wielką prośbę Czytasz = komentuj ;) 
Proszę, powiedzcie czy nadaję się, by kontynuować .

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 1

Normalnie to nie dałabym się zaciągnąć na tą imprezę. Jest to z mojej strony największe poświęcenie dla mojej najlepszej przyjaciółki Stell, która miała ostatnio trochę zły dzień. Wprawdzie  tydzień zapowiadał się jeszcze gorszy.  Stella właśnie stała przy ognisku, próbowała pić tanie wino i udawała, że się świetnie bawi. Na niebie pojawiały się pojedyncze gwiazdy. Otaczało nas morze dobrze bawiących się ludzi. Tańczyli i flirtowali. Wciąż dało się słyszeć muzykę i od czasu do czasu wybuchy śmiechu.
 Stell właśnie kierowała się z powrotem do mnie.
- To był beznadziejny pomysł - wymamrotałam i usiadłam na trawie. Stella przysiadła się i uśmiechnęła od ucha do ucha.
- Nie prawda, dzięki, że mnie tu zabrałaś - położyła rękę na moim ramieniu. Naglę czyjś but uderzył mnie w plecy, kiedy się obejrzałam otrzymałam zbyt dużo informacji.
- Nie każdy marzy żeby to oglądać - wstałam z ziemi - wracajmy do domu - dodałam.
Szłyśmy w stronę mojego domu, trzydzieści minut drogi stąd. Nagle Stella zatrzymała się gwałtownie.
- Co się dzieję? Zatrzymałam się w pół kroku tuż za nią - Gliny? - zasugerowałam. Głównie dlatego, że tylko to przyszło mi do głowy.  Kłosy zboża rozstąpiły się i znajomy jeep zahamował tuż przed nami.
- Nicholas - Stella odetchnęła z ulgą.
- Wsiadaj - rzucił.
Nigdy nie przepadałam za starszym bratem Stell, ale muszę przyznać, że ma dobre wyczucie czasu. Ale zawsze wie, jak sprawić, że masz ochotę wsadzić mu widelec w oko. Np, teraz.
- ruszaj - krzyknął do drugiego brata Mac'a.
- Hej ! - krzyknęłam.
- Nicholas wpuść ją do samochodu, teraz ! - Stella pochyliła się w kierunku przednich siedzeń i walnęła Nicholasa w tył głowy
- Auć , już już - masował miejsce, w które został trafiony. Otworzyłam tylne drzwi jeepa i wsiadłam do samochodu.
- Idiota - założyłam ręce na piersi.

* Oczami Stell *
- Nie wierze, że chciałeś ją tam zostawić - burknęłam po raz kolejny, kiedy podjeżdżaliśmy pod nasz dom.
Mieszkaliśmy na jednej z najbogatszych dzielnic w mieście.
- Nic by się jej nie stało, gdyby się przeszła te trzydzieści minut.
Nigdy nie nazywał jej inaczej niż "ona", chyba, że zwracał się do niej bezpośrednio i wtedy nazywał ją  Lucky, bo wiedział, że nie cierpi gdy ktoś ją tak nazywał. Od kiedy pamiętam zawsze działali sobie na nerwy.
- Nic by się jej nie stało - powtórzył Nicholas kiedy wyłapał moje spojrzenie - zachowała się bezmyślnie, dobrze wiesz, że rodzice zabronili nam chodzić na tego typu imprezy.
- Przestań, chciała mi tylko pomóc- burknęłam
- Wiesz, że nie powinnaś się zgadzać na takie wypady. Gdyby rodzice się dowiedzieli ...
- Ale się nie dowiedzą - popatrzyłam na Mac'a, który siedział cicho za kierownicą, a potem skierowałam wzrok na Nicholasa - prawda? - dodałam.
- Niczego nie obiecuje - odparł.
Mac odchrząknął i uśmiechnął się szeroko.
- Robi się coraz ładniejsza. Zwłaszcza z tyłu.
- Wcale nie. I przestań gapić się na jej tyłek - odparł Nicholas.
Nie zamierzam wspominać Lucy, że tych dwóch  rozmawiało o jej tyłku!
- Stary nudziarz z ciebie - Odparł Mac pogardliwie.
- Hej! Ja tu jestem !? Nie macie o czym rozmawiać? - rzuciłam wychodząc z samochodu. Trzasnęłam drzwiami i poszłam w stronę domu.

- Lucky to ty?
Zatrzasnęłam drzwi nogą, wciąż mamrocząc pod nosem obelgi. Jezuu Nicholas doprowadzał mnie do furii.
- Lucky?
- Tak mamo, to ja - odparłam
- Gdzieś się podziewała? Mieliśmy zacząć bez ciebie.
Jak co sobota ja, mama i tata braliśmy miskę gorącego popcornu, siadaliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film.
Tato wyłonił się z kuchni.
- Na co masz ochotę?
- Nie mam dziś ochoty na oglądanie, przepraszam - weszłam na schody
- Coś się stało? - zapytała mama
- Nie nic, po prostu zmęczona jestem, położę się spać. Dobranoc
- Dobranoc skarbie
Wzięłam prysznic, założyłam luźną  koszulkę i poszłam do swojego pokoju. Byłam jednocześnie zła i śpiąca, więc szybko położyłam się do łóżka.